W piątek 10 grudnia otwarto długo oczekiwany Szczeciński Jarmark Bożonarodzeniowy na Zamku Książąt Pomorskich, a już od 3 grudnia działają Jarmarki rozlokowane na Alei Kwiatowej, pl. Adamowicza i Lotników oraz pierwszy raz na Deptaku Bogusława. W tym roku świąteczny klimat i smakołyki oraz pomysły na prezenty odnajdziemy też w Hali Odra na Kępie Parnickiej.
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądał świąteczny czas w Szczecinie przed wojną, co jedzono, jakie zwyczaje wówczas panowały? Kilka ciekawych informacji znajdziemy w książce Pani Lucyny Turek-Kwiatkowskiej „Życie codzienne w Szczecinie w latach 1800-1939”.
Okres świąteczny rozpoczynała pierwsza niedziela adwentu, kiedy na ulicach pojawiały się specjalne lampy i choinki. W latach 20. XX wieku popularne stały się piramidy świąteczne, ustawiane na głównych placach miasta. Składały się one z masztu, którego długość dochodziła nawet do 30 metrów i czterech (symbolizujących 4 niedziele adwentu) zawieszonych na nim wieńców z jedliny, ozdobionych w świątecznym klimacie.
Przed wybuchem II wojny światowej w mieście ustawiano też choinki ozdabiane Piernikami Szczecińskimi. Od niedawna Szczecin na nowo kojarzony jest z piernikami, które na dobre zagościły na pomorzu w XIX wieku. Przepis na podstawie, którego dziś wypieka się ten lokalny przysmak pochodzi z Stettiner Kochbuch z 1845 rok. Znajdziemy w nim syrop cukrowy, funt drobnej mąki, oczyszczony potaż kuchenny, smalec wieprzowy, cynamon, skórkę cytryny, goździki, kwiaty cynamonu i nieco pieprzu do smaku. Pierniki w naszym mieście przybierały też bardzo charakterystyczne kształty m.in. kotwicy, marynarza, ryby, koła sterowego, czasami pisano na nich lukrem „Pozdrowienia ze Szczecina”. Przygotowywano je 6 tygodni przed świętami, aby miały czas zmięknąć.
W mieście popularne były też szopki, budowano je we wszystkich kościołach w Szczecinie, a figurki do nich wytwarzał warsztat przy zakładzie dla zaniedbanej młodzieży w Żelechowej. Jasełka przy szopkach przygotowywała młodzież szkolna, długo szlifująca swoje umiejętności, aby wypaść jak najlepiej, szczególnie z wykonaniem kolęd.
Okres świąt poprzedzały też zakupy i przygotowanie potraw. Większość mieszkańców wyznania ewangelickiego nie obchodziło Wigilii, natomiast pierwszego dnia świąt po wizycie w kościele zasiadali do wspólnego posiłku. Zanim jednak mieszkańcy miasta zasiedli do stołu konieczne było wyruszenie na zakupy. Często odwiedzane były lokalne sklepiki nazywane Beutel – czyli worek. Nazywano je tak bo było w nich wszystko. Pani domu ruszała z niosąca koszyk kucharką na targ, na przykład rybny, na nabrzeżach Dolnego Miasta. Grubo ubrane z czapkami na głowie żony rybaków, siedziały na ławkach pod którymi trzymały naczynia z żarzącymi się węglami dla ogrzania. Następnie można było przejść na Rynek Sienny gdzie drobni handlarze sprzedawali groch, fasolę, kapustę, cebulę, ziemniaki, buraki, marchew. Kupić można było tu też nabiał i jaja.
Na świąteczny obiad kupowano też mięso. Ubój odbywał się najczęściej przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem, więc można było liczyć na świeżą porcję. Rzeźnicy zwierzęta rozbielali na Łasztowni, czego wymagały przepisy miejskie. Jeżeli zima była mroźna wycinano lód z rzeki i jezior, który pozwalał na zamorzenie części mięsa, które nie trafiło na sprzedaż lub nie zostało zapeklowane. Podczas zakupów szukano też dobrego drobiu, bardzo popularne na pomorzu były wędzone półgęski.
Na świątecznym stole pojawiały się wędzonka, zupa fasolowa lub grochowa, pieczeń z jelenia lub wieprzowiny, kiełbaski, nadziewana gęsia szyja. Nie mogło zabraknąć też ciast, pierników i pierniczków oraz sękacza, który wymagał odpowiedniego przygotowania i receptury. W połowie XIX wieku do domów zapraszana była wyspecjalizowana w ich pieczeniu kobieta. Po zajęciu miasta przez francuzów w 1806 roku rozwinął się zwyczaj picia prawdziwej kawy, do tego czasu spożywano kawę zbożową z domieszką cykorii. Cukier przez długi czas, też był używany odświętnie i przechowywany w cukierniczce zamykanej na kluczyk. Gdy w mieście powstała pierwsza rafineria cukru stał się już ogólnie dostępny, kandyzowano nim owoce i robiono figurki cukrowe.
Dziś na świątecznych jarmarkach w mieście znajdziemy, grzane wino, miody pitne, gorąca czekoladę, które pozwolą dłużej cieszyć się świąteczną atmosferą wśród kolorowych światełek i straganów w mroźne dni. Spróbować tu można tradycyjnych polskich potraw, miodów, wędlin, śledzi i paprykarza. Niczym niezwykłym nie są też stragany orientalnymi smakami i potrawami lub tradycyjnym niemieckim Currywurstem. Wiele osób odnajdzie tu inspirację na świąteczne prezenty. Warto przyjechać do Szczecina, zobaczyć pięknie oświetlone place i zabytki, poczuć zapach świątecznych potraw, porównać tutejsze jarmarki ze sławnymi berlińskimi.