Szczecin jest miastem w którym wody nie brakuje, przepływa przez miasto Odra Zachodnia i Wschodnia, Święta, Parnica, Duńczyca. W granicach miasta znajduje się też jezioro Dąbie o powierzchni 54 km2. Po większości akwenów możemy pływać statkami białej floty lub samodzielnie kajakiem, jachtem i wypożyczoną motorówką. Podczas rejsów, które zazwyczaj zaczynają się w centrum miasta zobaczyć możemy przepiękne panoramy miasta z Bulwarami, Łasztownią, Wałami Chrobrego i Zamkiem Książąt Pomorskich, oraz Katedrą.
Rejs zaczynamy z dzisiejszych Wałów Chrobrego, tu znajdował się jeden ze szczecińskich fortów – fort Leopold. Po 1873 roku, rozebrano obwarowania i zlikwidowano twierdzę, a w ich miejscu powstały monumentalne Tarasy Hakena. Na ich szczycie znajdują się gmachy Akademii Morskiej, Muzeum Narodowego mieszczący również Teatr Współczesny, a po prawej dwuwieżowy gmach Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Płynąc wzdłuż brzegu pomiędzy Trasą Zamkową, a Mostem Długim zobaczymy Bulwar Piastowski z tablicami Morskiej Kroniki Szczecina, pomnikami słynnych żeglarzy, kota Umbriagi, Łodzi Wyszaka i podstawowych przyrządów nawigacyjnych.
Przepływając pod Trasą Zamkową, mimo, że do morza w linii prostej mamy 65 km z wód śródlądowych wpływamy na wewnętrzne wody morskie i obszar Portu Morskiego Szczecin. Obowiązują tu inne przepisy żeglugowe, wędkarskie i mimo, że Szczecin nie leży nad morzem, z punktu widzenia administracji jesteśmy na wodach morskich. Niedaleko na Wyspie Grodzkiej znajduje się nawet miejska plaża z piaskiem przywiezionym z Dziwnowa.
Trzy najstarsze w mieście dźwigi portowe, nazywane przez mieszkańców Dzwigozaurami, ożywają wieczorem dzięki iluminacji i muzyce. Nabrzeże Starówka przy którym stoją stanowi cześć bulwarów miejskich. Wzdłuż nich oglądać możemy zrewitalizowane budynki rzeźni miejskiej z XIX w., w których obecnie działają biura, galerie i restauracje.
Gdy miniemy już kanały portowe w centrum miasta uwagę zwraca żelbetowy elewator przez lata noszący imię Ewa. Oddany do użytku w latach 30 XX wieku, był największy w Europie, okrzyknięty wówczas budowlą stulecia. Elewator wyposażony jest w system przeładunkowy dostosowany do obsługi ciężarówek, wagonów kolejowych i statków. Jego najwyższa część ma 64 metry wysokości. Pod ziemią znajdują się jeszcze trzy kondygnacje.
Następnie docieramy do terenów stoczniowych. Pierwsze stocznie działały tu już w XVIII wieku dając początek wielkiemu przemysłowi okrętowemu. Sławę miastu przyniosła stocznia Vulcan. Na przełomie XIX i XX wieku zbudowano w niej pięć czterofajkowców, słynnych czterokominowych transatlantyków uznawanych za najbardziej luksusowe w swojej epoce. Przez 10 lat utrzymywały Błękitną Wstęgę Atlantyku, nagrodę za najszybsze przepłynięcie oceanu.
W Stoczni Szczecińskiej 24 kwietnia 1948 zwodowano pierwszy statek w powojennej Polsce, ss Oliwa. Stocznia Szczecińska, w latach świetności zajmowała 1 miejsce w Europie i 5 na świecie biorąc pod uwagę wartość portfela zamówień. Statki z jej pochylni cieszyły się uznaniem, zdobywając nagrody. Seria kontenerowców o symbolu B170 była najdłuższą w historii powojennej floty handlowej na świecie, w sumie powstały 53 takie statki, jeden z nich w rekordowym tempie 28 dni licząc od położenia stępki do wodowania. Za stocznią możemy zobaczyć wyspę Gryfia, na której znajduje się stocznia remontowa o tej samej nazwie. Słynęła niegdyś z przebudów polegających na przedłużaniu statków. Na końcu wyspy zacumowany jest Dok Nr 5, jeden z największych w Polsce, o nośności 17 000t.
Za stocznią warto skręcić na rzekę Święta, która łączy Odrę Zachodnią z jeziorem Dąbie. Rzeka mierzy 6,5 km długości. Jest to idealne miejsce do obserwowania przyrody, łatwo tu spotkać żurawie, czaple, kormorany, a nawet bielika. Zatrzymać możemy się tu na jednym z Zakątków Wodnych z miejscem piknikowym, toaletą i schronieniem przed palącym słońcem lub deszczem.
Jezioro Dąbie, które koniecznie trzeba zobaczyć jest 4 pod względem wielkości jeziorem naszego kraju i pierwszym w regionie, zajmuje ponad 54 km2, co stanowi 18% powierzchni miasta. Jego długość to 15 km, a szerokość dochodzi nawet do 7,5 km. Średnia głębokość niewiele ponad 2,5 metra, przez jezioro prowadzi tor wodny o głębokości 3 m. Wykorzystywane jest zarówno przez rybaków rozstawiających nawet 900 m sieci.
Celem większości rejsów jest betonowy wrak statku, który osiadł na mieliźnie i tak pozostał do dziś. Pierwszy statek z betonu zbudował Joseph Louis Lambot w 1848 roku. Była to niewielka łódź, którą zaprezentował na Targach Światowych kilka lat później. Wywołała ogromne zainteresowanie. Następna próbę budowy betonowca podjął dopiero w 1890 roku Włoch Carlo Gabellini. Zbudował on kilka małych łodzi i udowodnił, że beton nadaje się do budowy statków. Niestety, nie wzbudziło to zainteresowania żadnej stoczni. O tym materiale przypomniano sobie dopiero w obliczu deficytu stali w trakcie I wojny światowej. Dopiero 2.08.1917 roku w Norwegii zbudowano pierwszą jednostkę zdolną do podróży morskich. Był to 25-metrowy „Namsenfjord”. Okazał się on bardzo dobrą konstrukcją, więc uruchomiono nawet produkcję seryjną. Fakt ten dostrzegli Amerykanie, którzy także cierpieli na braki w zaopatrzeniu w stal i rozpoczęli budowę 24 pełnomorskich okrętów wojennych.
W trakcie trwania II wojny światowej kiedy zaczęło ponownie brakować stali, przekonani sukcesami Amerykanów Niemcy poważnie zainteresowali się tym zagadnieniem. W czerwcu 1942 roku powołano wydział budowania statków z betonu, pod kierownictwem Ulricha Finsterwalda. W kilku niewielkich zakładach rozrzuconych po całej III Rzeszy rozpoczęto budowę betonowców. Jednak największa produkcja ruszyła na terenie dzisiejszej Polski. Spółka Schalenbau K.G. dr Eriacha Lueberta dostała zlecenie na budowę betonowych statków w stoczni w Rügenwalde, czyli w dzisiejszym Darłowie. Powstały dwa suche doki z pochylniami. Stocznia została założona w tym właśnie miejscu z uwagi na dogodne ukształtowanie terenu, duże zasoby piasku oraz siły roboczej w postaci więźniów z obozu pracy. Dwa najbardziej znane wraki znajdują się na Jeziorze Dąbie i w Bałtyku, niedaleko Wisełki. „Ulrich Finsterwalde” znajdujący się w wodach jeziora Dąbie jak i bliźniaczy „Karl Finsterwalde” zatopiony w morzu naprzeciwko Wisełki należał do Lubberl & Reederei, i obsługiwał m.in. fabrykę benzyny syntetycznej w Policach. Statki zostały zbombardowane w odstępie 8 dni. 12.03.1945 r. około 12:00 nad portem pojawiło się 650 amerykańskich latających fortec B-17 i B-24. Skutkiem bombardowania było zatopienie wielu jednostek, m.in. „Karla Finsterwalde”. Po wejściu Armii Czerwonej, wykorzystano wrak do zablokowaniu toru wodnego do Szczecina. 30.04.1945 roku zatopiono go w Kanale Piastowskim. Po wojnie został przeholowany w okolice przystani Karsiborskiej.
W 1948 roku wymontowano z niego część wyposażenia i instalacji z przeznaczeniem na wykorzystanie dla potrzeb Stoczni Szczecińskiej. W latach 60. XX wieku został odholowany i zatopiony w rejonie Świdnej Kępy koło Wisełki na głębokości 10 m. Do dziś fragment zatopionego wraku wystający z wody można oglądać z plaży lub szczytu klifu. Natomiast 20.03.1945 roku podczas radzieckiego nalotu na szczeciński port został uszkodzony „Ulrich Finsterwalde”. Próbowano zablokować nim tor wodny, ale nie powiodło się to. Statek zatonął na skraju toru wodnego w okolicy Inoujścia. Leżał w tym miejscu do końca lat 50., kiedy podniesiono go z dna i odholowano. Nie dotarł jednak tam gdzie planowano, ponieważ zaczął nabierać wody i osiadł na mieliźnie północnej części Jeziora Dąbie na głębokości trzech metrów.